13.11.14

Miasto głogiem pachnące, miasto nad Odrą leżące.

18 komentarzy:
 

     Nieliczny turysta, który pojawi się w moim rodzinnym mieście powie: "Głogów-miasto z największym w Europie rondem oraz różowym Mostem Tolerancji". Samo stwierdzenie jest niezbyt ciekawe oraz nie zachęca do wizyty.
Ronda? W Polsce występuje ich wyjątkowo dużo, więc z całą pewnością stwierdzam, że nie jest to atrakcja turystyczna.
Most Tolerancji? Cóż, w swoim piętnastoletnim życiu widziałam niezliczoną ilość mostów i stwierdzam, że nie są niczym wartym większej uwagi; ponadto, człowiek tylko się denerwuje, gdy musi dłużej stać w niekończącym się korku.  Szczególnie, jeśli to "dłużej" trwa dwie godziny...
Potrzeba dużo więcej czasu, by zacząć postrzegać miasto jako coś więcej niż tylko środowisko, w którym żyjemy, wspólnie dorastamy. Miasto nas poniekąd kształtuje, sprawia, że poddajemy nasze samopoglądy kształceniu.
Przykłady? Nigdy nie interesowałam się piłką nożną, po cichu uważałam, że nie ma większej głupoty od kopania piłki do bramki.
Spalony? Faul? Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć?
Wprawdzie nie od razu zmieniłam swój samopogląd, ale gdy nasza rodzima drużyna piłki nożnej świętowała dostanie się do I ligi (czy to znaczy, że zostali nową reprezentacją Polski?), szczerze cieszyłam się razem z nimi. Wnet zniknęły wszytskie uprzedzenia, a na jej miejsce weszła duma z naszych piłkarzy. Doceniłam ich ciężką pracę, pracę ludzi, którzy rozsławiali dobre imię miasta, w którym się urodziłam.
W ciągu kilku ostatnich lat Głogów przeszedł długą rewitalizację-pojawiły się uwielbiane przeze mnie ścieżki rowerowe na terenie całego miasta, soczyście zielone skwery cieszyły oko, gdy się obok nich przechodziło, a najbardziej zaniedbane dzielnice poddano odrestaurowaniu. Wprawdzie głogowskie kino nadal wygląda na żywcem wyjęte z czasów dawnego PRL-u, ale nie sprawia mi to najmniejszego problemu. Uważam, że wygląd placówki jest iluzjonistycznym skokiem w przeszłość, przeszłość, w której wychowywali się moi rodzice.  W powietrzu przesyconym urokiem seansu można jeszcze wyczuć radość dzieci, gdy dostawały pół kilograma czekolady na miesiąc.
Podstawowym pytaniem jakie mogę tu zadać będzie: "Czy jest źle?".
Spokojnie stwierdzam, że nie jest źle. Ba! Jest coraz lepiej.
      W ciągu ostatnich czterech lat postanowiłam dogłębniej poznać moje miasto. Sztuką nie jest "żyć" w mieście, lecz nie znać jego historii, zasłużonych dla niego ludzi, ciekawostek. Tu potrzeba czegoś więcej, potrzeba zacząć żyć rytmem Głogowa.
     W swoim czasie dowiedziałam się niezliczonej ilości faktów o obronie Głogowa z 1109 roku czy o panowaniu Henryka III Głogowskiego, który o mały włos (!) nie zasiadł na tronie Polski, przegrywając spór z Władysławem Łokietkiem. Z chęcią brałam aktywny udział w dniach otwartych, podczas których zwiedzałam bunkry używane w czasie II wojny światowej. Pocąc się, sapiąc z wysiłku, nieraz docierałam na szczyt Wieży Głodowej czy Ratuszowej, dziękując Bogu, że nie zeszłam na zawał, wchodząc po schodach. Odkryłam, że Miejski Ośrodek Kultury często urządza koncerty, promując tym samym nieodkryte jeszcze talenty głogowskie. Niedługo później zaczęłam uczęszczać na spektakle Szkoły Muzycznej, która cieszy się opinią jednej z najlepszych w Polsce i uświadomiłam sobie, że takie widowiska zachwycają bardziej niż ciepły koc i tabliczka czekolady w dłoni. Niedawno uruchomiono rejsy turystyczne po Odrze, które cieszą się dużym zainteresowaniem wśród mieszkańców.
O! A czy wspomniałam, że niedawno odkryto sukiennice znajdujące się za budynkiem ratusza? Nie? W takim razie, mamy nasze własne sukiennice, które przypadkowo znalazły się po tylu latach. Cóż, z takimi efektami, w Głogowie powinni częściej wymieniać rury wodociągowe.
Podsumowując: jest wiele powodów, dla których przypadkowy przejezdny powinien poznać moje miasto :)